piątek, 25 września 2015

Podkład Pierre Rene Skin Balance Cover podejście nr 2

Witajcie.
Jak tytuł posta wskazuje dziś podejście drugie do podkładu Pierre Rene Skin Balance. 
Kiedyś już robiłam jego recenzję którą możecie znaleźć TUTAJ i wtedy się nie polubiliśmy.
A jak jest teraz?
Zainteresowanych zapraszam do dalszej części posta.





OPIS PRODUCENTA:
Wodoodporny podkład kryjący. Maskuje wszelkie niedoskonałości cery.
Perfekcyjnie dopasowuje się do struktury skóry przywracając jej blask i elastyczność.
Unikalna formuła kosmetyku dobrze się wchłania i utrzymuje do 12h.
Po aplikacji skóra staje się promienna i wygląda na młodszą.
Luksusowa formuła zawiera kompleks napinający skórę, ekstrakty roślinne i witaminę E.
Dostępny w 7 odcieniach.
Skład:
Cyclopentasiloxane, Aqua, Dimethicone, Propylene Glycol, Trimethylsiloxysilicate, Sodium Chloride, Peg/Ppg-18/18 Dimethicone, Trihydroxystearin, Magnesium Stearate, Laureth-9, Methylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Diazolidinyl Urea, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cucumis Sativus Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Parafum, [May Contain/Może Zawierać (+/-): Ci 77891, Mica, Ci 77499, Ci 77491, Ci 77492]

MOJA OPINIA:
A więc zacznę od tego że mój kolor to najjaśniejszy z gamy dostępnych czyli                          
20 Champagne. Według mnie jest jaśniejszy od Revlon Colorstay 150 BUff i o dziwo na mojej mieszanej cerze nie ciemnieje (może również dlatego że pod każdy makijaż używam lekkiego kremu Alantan Dermoline o którym mogliście przeczytać TUTAJ).
Podkładu używałam ponad tydzień, dzień w dzień i co najważniejsze nie zapchał mnie i nie spowodował pogorszenia stanu mojej cery co w przypadku podkładu często się u mnie zdarza. Podkład miał naprawdę spore wyzwanie bo akurat testowałam go latem w upalne dni  kiedy było ponad 30 stopni, przy czym od 7-15 siedzę w nieklimatyzowanym biurze 
(w czasie testów nie miałam jeszcze pilota do klimy w biurze ale później już miałam i w razie upałów włączałam), następnie wsiadałam w mój nieklimatyzowany samochód i jechałam po córkę do przedszkola a stamtąd do domu lub na zakupy albo spacer. To tak w celu uściślenia żeby ktoś nie pomyślał że siedziałam nie wiadomo ile godzin w 30-stopniowym upale chociaż w biurze jakieś 28 stopni na pewno było.
Standardowo przypudrowywałam go fixerem z Wibo i wiecie co...jest bosko.
Podkład pięknie trzymał się twarzy, mat utrzymujał się na mojej mieszanej cerze od godziny 5.30 do 12.30. Przed wyjściem z pracy o 15-ej lekko poprawiam makijaż delikatnie omiatając twarz fixerem Wibo aczkolwiek na upartego nie jest to aż taki mocny błysk więc spokojnie i bez tej czynności mogłabym tak pójść.
Jak każdy podkład u mnie(nawet Revlon Colorstay) ściera się w okolicach nosa przy ewentualnym wydmuchiwaniu nosa czy też w okolicach ust podczas posiłku itp. itd. ale nie ma tragedii. Jeżeli nie macie tak jak ja tendencji do dotykania buzi to makijaż w moim przypadku wytrzymuje nawet 13-14 godzin (makijaż twarzy mam skończony o 5.30 a zmywam go mniej więcej o 18.30 a czasami 19.30). Wydaje mi się, że taki efekt jest naprawdę rewelacyjny. 
Jeżeli chodzi o aplikację to nakładam go palcami jak już wyżej wspomniałam na mój krem pod makijaż i nie zauważyłam żeby powstawały jakieś smugi. Co prawda muszę dać podkładowi chwilę żeby odrobinę zastygł bo ma taką tendencję  i dzięki temu jest bardzo wytrzymały, a następnie pudruję fixerem. Jeżeli natomiast chodzi o krycie to jak dla mnie ma lepsze niż Revlon Colorstay co również bardzo mnie cieszy.
Muszę też dodać, że podkład w połączeniu z fixerem Wibo wygląda świetnie na twarzy...tzn. nie wygląda bo praktycznie nie widać, że mam coś na buzi.
Póki co jestem bardzo zadowolona z tego podkładu, a ogólnie może z tego że znalazłam na niego idealny sposób aplikacji dzięki czemu wygląda na buzi naturalnie i ładnie.
To by było na tyle mich ochów i achów na temat tego podkładu. 
Ogólnie jak na razie jestem z niego zadowolona ale wiadomo jak to bywa z naszą cerą...jednego dnia jest ok a następnego coś idzie nie tak.
Jak widać na moim przykładzie kiedyś tak bardzo znienawidzony podkład stał się obecnie moim ulubieńcem i wyprzedził nawet mojego dotychczasowego ulubieńca czyli Revlon Colorstay, który w chwili obecnej plasuje się na drugim miejscu a co do którego również miałam kiedyś mieszane uczucia. 
Jak to się mówi "kobieta zmienną jest"...a raczej nasza cera.
Obecnie dokupiłam jeszcze kolor nr 21 i mieszam oby w dwa w proporcji 1:1 ponieważ po wakacjach jestem troszkę "ciemniejsza" i nr 20 był zbyt jasny.

A poniżej przedstawiam jak wygląda twarz po 7 godzinach bez poprawek.



Nie jest źle biorąc pod uwagę upał prawda?




Zarówno bronzer jak i róż i rozświetlacz trzymają się na swoich miejscach aż do demakijażu.
Na nosie i obok skrzydełek nosa widać, że podkład odrobinę się starł ale niestety takie są uroki wycierania nosa.
Nie ma podkładów nie do zdarcia przynajmniej ja o takim jeszcze nie słyszałam :-)


Na zdjęciach efekt blasku jest troszkę spotęgowany błyskiem lampy natomiast na żywo makijaż nadal wygląda w miarę świeżo i naturalnie. 

Napiszcie czy znacie ten podkład i co Wy o nim sądzicie. Jestem ciekawa Waszych opinii i doświadczeń z tym produktem :-)
Pozdrawiam serdecznie. EwelinaJ.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz